Sobota rano jak zwykle niewyspana, później godzina spędzona w autobusie i w końcu dojeżdżam na miejsce Miejski klub Maczki i jak zwykle jako pierwsza. Pogoda zapowiada się całkiem fajnie :), chociaż jest zimno . Później pojawia się Michał i reszta grupy, w tym 2 nowe koleżanki Ania i Agnieszka . Tuż koło godziny 8 podjeżdża nasz busik z Tomkiem i Olą. Wszyscy wsiadają do busa i oczywiście pojawia się problem z doliczeniem się ilości osób i z 20 osób wychodzi 17. Daniel próbuje namówić Tomka żeby zabrać jego brata, ale to by trwało za dużo czasu czekania. Więc ruszamy w kierunku Mogielicy. Jak zwykle atmosfera sprzyja i dobre humory dopisują wszystkim. Niestety pogoda po drodze zaczyna się psuć, pojawia się mgła i temperatura spada do około 9 stopni. Docieramy na miejsce czyli miejscowości Nowa Wieś i stamtąd ruszamy ku górze będącej wyspą.

Widoki na początku niestety nie powalają, ale atmosfera nadrabia wszystko :). Po drodze zrobiliśmy krótki postój czekając na tyły, oczywiście ominął mnie ciekawy wykład z przyrody na temat mgły, która zyskała przydomek „kurwa mgła mleczna”. Ruszamy dalej , oczywiście na przodzie Michał, Beata i Kasia. Ja oczywiście zasilam tyły w pewnym momencie zostając sama i przemierzając las w klimacie rodem z horroru, po drodze napotykam 3 sarny, na co Tomek wyskakuje z tekstem, że to może jacyś turyści w krzakach, pewnie na pieska ;).

Są wśród nas również zapaleni grzybiarze z całkiem niezłym dorobkiem, wśród swoich zdobyczy mają grzyby zwane „wronie uszy”- pierwszy raz słyszałam taką nazwę, ale cóż człowiek uczy się całe życie. Kolejny postój i zwartą grupą ruszamy dalej ku górze. Po drodze pogoda zaczyna się ciut poprawiać ale z widoków i tak nici, nawet na wieży widokowej na Mogielicy. Tutaj już dłuższy popas na jedzenie i nawet piwo u niektórych, każdy ma okazje wejść na wieże . Próbujemy własnej roboty mlecznych ciastek koleżanki Ewy i toffefee Kasi .

Następny nasz cel to Jasień. Podejście całkiem niezłe, błoto za to towarzyszy nam całą drogę a przed nami 3,5 km trasa. Aż w końcu po wielu trudach docieramy na szczyt Jasienia, niestety widoki zerowe.  Ale to właśnie tutaj odbywa się cała formalina, czyli wręczenie odznak, grupowa fotka i degustacja piwa wiśniowego. Pierwsze swoje Świstaki dostają Kasia, Beata i Asia. Odznakę dostaje również Łukasz, któremu nie zgadzają się punkty. Agnieszka dostaje nową, nie śmiganą naklejkę. Wywiązuje się , rozpoczęta przez Michała dyskusja na temat ilości jajek jaką wzięłam na wyjazd i o tym, że chyba mam kurnik i jak mogę je spożywać na sucho bez soli lub majonezu.
Ponieważ robi się coraz zimniej zapada decyzja o schodzeniu. Przody mylą szlak i zamiast iść zielonym, idą żółtym i nawracają. Po drodze trafia się jeszcze kilka pomyłek, ale docieramy do busa, na koniec standardowo rozliczenie z kasą, czekanie na tyły i powrót do Sosnowca. W busie humory wszystkim dopisują. Ja zostaję wytypowana do napisania relacji z wyjazdu na co oczywiście się zgadzam. Do tego jest powrót do dyskusji o kurniku i jajkach, gdzie padają teksty typu "…ja się twoimi jajkami nie interesuje więc Ty nie interesuj się moimi…", "…ja nie mam jajek tylko jądra…", "…to Ty masz jajka, nie ja mam jajniki…", "…kobieto bez jaj…". Później dyskusja schodzi na temat tego jakie auto ma Michał i jak się przemieszcza. Wnioski są takie że Michał nie ma auta, tylko latający dywan Szeherezada i udziela rad Dawidowi, gdzie i jak uczył się obsługi dywanu. Reszty dyskusji nie pamiętam ponieważ trochę mi się kimnęło w busie i tak aż do Sosnowca. Ale pomimo pogody wyjazd był udany.

Pkt:
Chysztyówki (Przełęcz E.Rydza-Śmigłego) >10> Mogielica (1171m n.p.m.) >5> Polana Wały >2> Jasień (1062m n.p.m.) >6> Łętowe, Tomery
Suma: 23

Zdjęcia (te co poniżej oraz sporo innych): KLIK

Tekst: Joasia Pucek Zdjęcia: Tomasz Kowal, Ewa Gbyl, Sylwia Kokoszka, Beata Niezgoda