No to lecimy :) na każdego przyjdzie pora, więc każdy, kto się po cichutku w duszy cieszył, że tym razem to nie jego kolej pisania relacji niech się boi :) obiecuję na następnej wyprawie najgłośniej krzyczeć:, „kto pisze relację?!!„
Ale przejdźmy do konkretów, nie mogę nazwać się zaawansowanym, Perciowcem bo do tego jeszcze daleko (jakieś 1000 punktów świstaków i borsuków) a do tego chłop ze ślunska na obcej ziemi, ale o wcześniejszych wyprawach sporo słyszałem, więc pozwolę się do tego jako śleper trochę odnosić:)
Niejako pierwszą tradycją, o której słyszałem już na moim 1 wyjeździe odnośnie perciowych wypraw to pogoda, która w wielu wypadkach powoduje uśmiech na twarzy perciowych wyjadaczy w momencie, gdy „młodzież” narzekać zaczyna, że leje, że zimno, że wiatr nie z tej strony zawieje itd. tak, więc jak by mogło być inaczej i tym razem, przed wyprawą analizowałem z 3 różne pogodynki sieciowe i każda mówiła, co innego – oczywiście tak czy siak wyszło jak zazwyczaj:) czyli chłodno i mokro, ale wszyscy byli na to przygotowani jak się okazało w dalszej części wyprawy kurtki i peleryny sie przydały ( dzięki Saso za ostrzeżenie w mailu przed wyprawą, aha... przypominam że maila, Saso wysyła tylko raz :) )

 stozek kowal 028  stozek kowal 005

 
Kolejną tradycją są spóźnienia:) o ile zbiórka jest o godzinie, np. 8 o tyle czasami się zdarza, że to strefa czasowa nie ta, że zmiana czasu letniego na zimowy, kontrole na granicy, paszportu polsatu się zapomniało itp. tym razem piekło zamarzło (pierwszy raz tego dnia ) - Aga i Sylwia przyjechały punktualnie na godzinę 8!! a co za tym idzie wyprawa rozpoczęła się zgodnie z planem  ale odpowiednie komentarze na ten temat się w busie oczywiście pojawiły.
Nowy kierowca busika po konsultacji z Sasem odnośnie trasy podróży skierował perciową grupę w kierunku Wisły (może czas kupić perciobus? ) Już na samym początku wyprawy Ola stwierdziła nieprzygotowanie Michała ze względu na brak koszulki perciowej dla osób oddanych Perci całym sercem duszą i ciałem tym razem jednak Michał mocno się trzymał swojej wersji, że "np" nie zgłasza krótko reasumując, że do domu i tak nie poleci :) Tradycją są również postoje na kawę i małe conieco, więc Mc Donald's w Czechowicach musiał być zaliczony, krótka przerwa na śniadanie i kawę i jazda dalej. Po dotarciu do punktu zrzutu i rozpakowaniu się udaliśmy się w trasę na Stożek, jak już wspomniałem pogoda była cudowna od kilku dni, więc błoto i woda nie były dla nas niczym dziwnym:) po 12min podejścia pierwszy popas – wyczerpani marszem wędrowcy wszamali pierwsze kromy, aby nabrać sił i energii na dalszą wspinaczkę – trasa biegła niebieskim szlakiem który w paru miejscach dał kondycyjnie popalić, co poniektórym, z stąd też pojawiły sie pogłoski, że perć to klub turystyki górskiej dla pracowników biurowych. Na początku wyprawy nasza grupa nie rozeszeszła się na duże odległości tak, więc pierwsza część marszu przebiegła praktycznie idąc  jeden za drugim. Rzecz, o której jeszcze nie napisałem to sponsorzy ostatniej wyprawy były to literki K (jak k...ażdy wie, co :) ) które to przez Sasa słowo wypowiedziane w różnych intonacjach nabrało literackiego aspektu jak to określił raz poetycznie a raz lirycznie. Kolejne literki sponsorujące wypad to "w ch... Każdy wie co, oraz w pi...du każdy wie co ) które to przez Olę oraz Daniela zapoczątkowały nowe jednostki miary - i tak 4 w pi..du oznacza że drogi na szczyt zostało w ch...olerę im bliżej szczytu tym mniej jednostek:) należy pamiętać, że jednostki są zamienne w zależności od pogody, stanu ducha, zmęczenia i realnej odległości, która pozostała do przejścia.


stozek kowal 016Jako że człowiek nie wielbłąd i pić musi po przejściu kolejnych kilometrów musiał pojawić się popas - tym razem miejsce niesamowite, bo na skarpie, z której widok był na prawdę zapierający dech, również ten w dół dla osób z lękiem wysokości. Tutaj też miała miejsce sesja zdjęciowa posiadaczy perciowych koszulek, której to wyniki na pewno pojawią się w perciowej galerii :) po posiłku i papierosku, co poniektórych ruszyliśmy w dalszą trasę. Pogoda wciąż była jak wymuldany bombon :-) ni to padało ni to słońce próbowało się przez chmury przebić, ale nastroje wesołe a powietrze rześkie tak więc moc do pokonywania kolejnych kilometrów była na bieżąco ładowana. Kolejne odcinki po kamieniach na bank pozwoliły przetestować obuwie każdego z uczestników wyprawy, w lesie pojawiły się pierwsze grzyby, ale jagód wciąż brak, tak, więc na te aspekty górskich wypraw musimy jeszcze poczekać
Kolejne kilometry i kolejny popas był w miejscu, które niektórzy kojarzą z wyprawy na Soszów - miejsce bardzo fajne i bardzo widokowe, z którego pierwszy raz widzieliśmy cel naszej sobotniej wędrówki, to też miejsce, w którym podczas wyprawy na Soszów nasz Pan reżyser Michał vel Polański nakręcił ujęcie przejeżdżającego jeepa nad bezcenną kamerą, która tak skrupulatnie odnotuje wszystko, co nigdy nie powinno ujrzeć publicznie światła dziennego. Po napojeniu, popstrykaniu kilku fotek i odczekaniu chwili na resztę ekipy ruszyliśmy dalej, ludzi na szlaku mało co cieszy, ale też pokazuje że Perciowcy niezależnie od pogody dadzą rade :) z drugiej strony to co mnie osobiście irytuje w górach to quady i motocykle które coraz częściej zakłócają ciszę i spokój po który w góry się idzie, tragedii nie ma ale za wczasu powinno się to odpowiednio "przyciąć".


Od tego momentu szliśmy to raz polską to raz czeską stroną szlaku ku szczytowi, jako że zeszliśmy trochę z górki to oczywiście musiało to być odpowiednio odrobione podejściem pod górę, które w paru miejscach było całkiem ostre i dało popalić populacji biurowej:) do celu dotarliśmy po 2h 48min i przejściu nieco ponad 8km, aby zaliczyć punkty w perciowej książeczce trzeba zaliczyć szczyt a nie schronisko, dlatego też przed zimnym browarem w schronisku należało odbić kilkanaście metrów na szczyt - każde przybycie zostało uroczyście nagrane przez vel Polańskiego co by nie było że ktoś oszukuje.
Schronisko myślę, że fajne nie wyglądało jak blok z czasów PRL wmontowany na siłę w góry, w środku ciepło i miło, jednak, jako że "nas" dużo to musieliśmy troszkę pomigrować pomiędzy stolikami by znaleźć miejsce gdzie wszyscy razem siądziemy.

stozek kowal 032W schronisku nastąpiło uroczyste wręczenie świstaka Agnieszce, która tym samym dołączyła do grona posiadaczy tego jakże wysokiego odznaczenia wśród Sasa, Michała i Daniela, po wypiciu piwa, zjedzeniu żurku, barszczyku z krokietem, wypiciu gorącej czekolady oraz innej konsumpcji własnych zapasów, ruszyliśmy w trasę powrotną - czerwonym szlakiem w kierunku Kubalonki, zejście miejscami bardzo śliskie i strome, ale również w wielu miejscach zalane gdzie trzeba było przedzierać się między krzakami by nie wpaść po kolana w bagno. Deszcz nas bardzo dopingował tak, więc nóżkami machało się szybko by dojść do miejsca spotkania z naszym busem, co ciekawe role odwróciły się i na miejscu spotkania ostatni byli pierwszymi a pierwsi ostatnimi :) Odczekaliśmy chwilę na busa i wpakowaliśmy się do niego a następnie Pan kierowca z pomocą Krzysia Hołowczyca poprowadził nas w kierunku Maczek. Na marginesie w pewnym momencie się Panu bardzo spieszyło, co średnio się z tyłu busa podobało, bo piracić to można sobie na need for speed a nie wioząc 15 ludzi, zapędy niedoszłego rajdowca zostały szybko spionowane przez Olę, która zasugerowała postój w drodze powrotnej, i w ten o to sposób kalorie spalone w górach zostały ponownie wyrównane poprzez jedzenie w mc'u :) Na początku relacji napisałem, że piekło raz już zamarzło, i tu uwaga! zamarzło tego dnia drugi raz - Michał przykład sportowego i zdrowego trybu życia zjadł cheeseburgera! na początku był mały gryz ale później weszło jak świeży pomidorek z sałatką ;) mina Michała bezcenna, za całą resztę zapłacisz Mastercard tak czy siak piekło zamarzło a diabeł kopytami się nakrył. Po 19 dotarliśmy na Maczki gdzie pomimo trudów wspinaczki wszyscy byli uśmiechnięci i zadowoleni, co świadczy o tym, że kolejny wypad perciowy należy zaliczyć do udanych. Wielkie dzięki i do zobaczenia na kolejnej wyprawie

Poniżej linki do naszej trasy wraz ze statystykami:

Trasa do schroniska  / Trasa od schroniska

Pkt:
Wisła Dziechcinka >12> Schr PTTK Stożek >2> Kiczory >2> Mraźnica >4> Przełęcz Kubalonka
Suma 20

Zdjęcia z galerii plus kilka innych i tapety na pulpit z wyjzdu: KLIK

  • stozek_kokoszka_001
  • stozek_kokoszka_002
  • stozek_kokoszka_003
  • stozek_kokoszka_004
  • stozek_kokoszka_005
  • stozek_kokoszka_006
  • stozek_kokoszka_007
  • stozek_kowal_001
  • stozek_kowal_002
  • stozek_kowal_003
  • stozek_kowal_004
  • stozek_kowal_005
  • stozek_kowal_006
  • stozek_kowal_007
  • stozek_kowal_008
  • stozek_kowal_009
  • stozek_kowal_010
  • stozek_kowal_011
  • stozek_kowal_012
  • stozek_kowal_013
  • stozek_kowal_014
  • stozek_kowal_015
  • stozek_kowal_016
  • stozek_kowal_017
  • stozek_kowal_018
  • stozek_kowal_019
  • stozek_kowal_020
  • stozek_kowal_021
  • stozek_kowal_022
  • stozek_kowal_023
  • stozek_kowal_024
  • stozek_kowal_025
  • stozek_kowal_026
  • stozek_kowal_027
  • stozek_kowal_028
  • stozek_kowal_029
  • stozek_kowal_030
  • stozek_kowal_031
  • stozek_kowal_032
  • stozek_musial_001
  • stozek_musial_002
  • stozek_musial_003
  • stozek_musial_004
  • stozek_musial_005
  • stozek_musial_006
  • stozek_musial_007
  • stozek_musial_008
  • stozek_musial_009
  • stozek_musial_010

Tekst: Bartek Stryczek  Zdjęcia: Tomasz Kowal, Sylwia Kokoszka, Aleksandra Musiał

Przystanek Otwartej Kultury Maczki

ul. Krakowska 26, 41-217 Sosnowiec
tel: 32 294 81 28
mail: biuro(małpa)klubmaczki.pl
NIP: 644 28 80 685

Godziny otwarcia:
11:00 - 19:00
biuro czynne od 8:30